Zamek nadal bez perspektyw na nowego właściciela
Jak donosi Gazeta Krakowska z dnia 22 listopada 2007, dalej nie został
rozstrzygnięty problem własności zamku w Melsztynie. Od jakiegoś
czasu gmina Zakliczyn starała się przejąć nieodpłatnie od Nadleśnictwa
Brzesko ponadhektarowy teren, na którym stoją ruiny zamku. Po
nieudanych próbach postanowiono, że najpierw przejdzie on na własność
powiatu tarnowskiego, a następnie w ręce gminy Zakliczyn, jednak jak
czytamy i ta koncepcja okazała się niemożliwa. Jak wiadomo o przejęcie
ruin zabiegali także prywatni inwestorzy z Krakowa, którzy chcieli
częściowo zrekonstruować budowlę. I to się jednak nie udało,
podobno z przyczyn formalnych. Leśnictwo bowiem nie może sprzedać
zamku, a jedynie wydzierżawić lub zamienić na inny teren o tej
samej wartości. Prywatni inwestorzy złożyli propozycję zamiany,
lecz według Nadleśnictwa wartość nie była adekwatna do wartości
działki w Melsztynie.
Gdy okazało się, że prywatni inwestorzy nie przejmą działki,
Zakliczyn ponowił swoje starania o przejęcie terenu. Nadleśnictwo
stwierdziło, że chętnie pozbędzie się uciążliwego terenu, ale
okazało się, że nie można tego zrobić za darmo, a gmina nie ma
odpowiedniej działki do zamiany. Zwrócono się wtedy do powiatu, ale
stwierdzono, że nie można zamienić działki należącej do Skarbu
Państwa na inną należącą również do Państwa. W związku z tym
gmina Zakliczyn najprawdopodobniej od nowego roku będzie znowu dzierżawić
ten teren, żeby przynajmniej zapobiec dalszej degradacji ruin.
Oznacza to w najlepszym przypadku, że zamek pozostanie nadal w takim
stanie jak jest teraz, ale jak wiadomo z praktyki najprawdopodobniej
po kilku latach zostanie z niego kupa gruzu. Gmina nie mając prawa własności,
nie może się starać o fundusze z innych źródeł, choćby z Unii
Europejskiej. Oznacza to także, że nie ma na kilka najbliższych co
najmniej lat, nawet cienia szansy na jakiekolwiek prace archeologiczne
i zabezpieczające, ponieważ na te cele potrzebne są ogromne pieniądze,
na które gminę po prostu nie stać. I pomyśleć, że zamek w
Melsztynie przy pomocy różnych funduszy z zewnątrz, mógłby być
perełką turystyczną regionu, teren jest na tyle duży, że można
by było nawet organizować turnieje rycerskie, podobnie jak ma to
miejsce choćby w Dębnie.
Oto jak wygląda nasze kochane prawo w tym kraju, chociaż innym
przecież jakoś się udało. Niedługo zacznę podejrzewać, że ktoś zakopał
w piwnicach zamku jakieś swoje tajemnice i nie chce, żeby ujrzały
one światło dzienne. Bo jak to wszystko inaczej wytłumaczyć? Nadleśnictwo
chce oddać choćby za darmo, prywatni ludzie chcą kupić, ale nie ma
takiej możliwości, gmina chce przejąć za darmo, ale za darmo nie
można oddać. Inwestorzy proponują inną działkę, ale Nadleśnictwo
się nie zgadza bo wartość działki jest za mała, natomiast chętnie
oddadzą za darmo, ale nie mogą. I tak kółko się zamyka.
Może ktoś z Was wie o co tutaj chodzi i gdzie tkwi haczyk? Nie możemy tego tak zostawić! Za parę
lat zamek zamieni się w gruz, a nam pozostanie przeglądanie zdjęć.
Ja zacznę od popytania odpowiednich ludzi, czy rzeczywiście
sprzedanie lub oddanie za darmo zamku jest naprawdę takie trudne, jak
próbują nam to wmówić panowie z Nadleśnictwa Brzesko.
Ciekawe
co myśli sobie teraz Spytek patrząc na to wszystko z góry?
Paweł
Witek
dodano:
22 listopada 2007
|