Melsztyn. Przyjaciel Ludu. Rok 1840, No. 42
Nie
masz ciekawszego widoku dla podróżnika, jak gruzy odziane mrokiem
starożytności. Z tajemniczą ciekawością wstępuje on na powalone
szczątki murów, jak żeglarz na nowy jaki odkryty kawał ziemi; oko
szuka na tem miejscu niezwyczajnych rzeczy, a duch jego przenosi się
na skrzydłach wyobraźni w krainę przeszłości, i żąda, jakby w
czarodziejskiej skrzyni kuglarza, widzieć ciemne obrazy wieków.
Niemy ten trup obudza w nas lube dumanie, a marzenie przedstawia nam
mgliste postacie przeszłych czasów, które ciągle miejsce swej
kolebki i grobu otaczają.
Jednym z takowych grodów, którego smutne szczątki o dawnej wielkości
starożytnej Polski świadczą, jest Melsztyn, leżący na pograniczu
obwodu Tarnowskiego. Ładne, aczkolwiek małe miasteczko Zakluczyn, leżu
u stóp jego, zamieszkane dziś po największej części rzemieślnikami,
trudniącymi się szewstwem, którzy towar swój w dalekie strony na
jarmarki prowadzą. Piękny klasztor OO. Reformatów, roku 1647. przez
Zygmunta Alexandra Tarło wymurowany, ma wiele osobliwości, śliczne
malowidła i marmurowe nagrobki rodziny Tarłów; rozłożyste jego
zabudowania leżą w prawdziwie klasztornem zaciszu za miastem
Zakluczynem, a z okien jego widać rozsypujące się gruzy Melsztyna.
Szumiący Dunajec, dzielący Zakluczyn od Melsztyna, płynie pod samym
zamkiem, który od wschodu na wysokiej urwistej skale leży. Z
zachodniej tylko strony skała owa jest dostępna, przytyka albowiem
do niej góra, która coraz więcej rozłożystą się staje i w długim
pasmie gór niknie. Górę tę od skały zamkowej przecina głęboka
fossa; płynął nią niegdyś Dunajec, oblewając z trzech stron gród
cały. Jedna szczególnie dostępna droga prowadziła do zamku i to od
strony góry przez ową głęboką fossę, którą żelazny most
zwodzony przykrywał.
Szeroka
brama, obwarowana mocnemi żelaznemi drzwiami i zabudowaniem w górze,
broniła niegdyś wrogowi wstępu do zamku: stoi po dziś dzień
jeszcze wysoka wieża; widać na niej dotąd gzymsy z ciosanego
kamienia i piękne futryny w oknach wysokich. Na wieży tej czuwała
straż dniem i nocą, i okiem do koła zbliżającego się przeciwnika
śledziła, a dotąd jeszcze z tej wieży najpiękniejszy na przyległe
okolice otwiera się widok. Do koła wieży wznosi się gruby murowany
przymurek, wzmacniający głęboką posadę tejże. Prócz tej wieży,
widać jeszcze ślady kilku potężnych baszt narożnych. Prostopadle
z ścianą wysokiej opoki, wznoszą się dotąd ślady otaczających
szerokich murów, które się dzisiaj usuwają; z północnej strony
znajduje się potężny otwór. Mury te zewnątrz tak się zniżyły,
że z dziedzińca na nich osada, broniąca zamku, wygodnie stać i
przez porobione okrągłe wyłomy strzelać mogła. Po prawej ręce ciągnęły
się stajnie; jedne z nich umieszczone były pod ziemią, drugie zaś
z wierzchu; w stajniach tych stałe bogate rzędy tureckich koni; nad
stajniami wznosiły się pomieszkania dla giermków i sklepione
zbrojownie, w których rozmaita broń kształtnie była porozwieszana.
Za stajniami są szczątki obszernych komnat i sale; dziś na tem
miejscu, gdzie nieraz przy odgłosie trąb i kotłów huczne wrzały
gody, głuche osiadło milczenie; a tam, gdzie pyszne łoże, pani
zamkowej stało, gnieździ się owad rozmaity i puszczyki, głosem
swym chrapliwym łatwowiernych wieśniaków przerażające.
Z
okien pokoi, błyszczących niegdyś różnobarwnemi szybami, widać
jeszcze kilka potłuczonych marmurowych osad. W tejto stronie są
jeszcze głębokie więzienia, w których okuci łańcuchami więźniowie
jęczeli, i rozległe piwnice; w jednej z nich przed parą laty
znaleziono beczkę starego wina. Mury z kaplicy zamkowej leżą po
prawej stronie dziedzińca. Jest jeszcze na dziedzińcu głęboka
dziura, znacząca otwór studni tak głębokiej, że dno jej równe było
z dnem Dunajca, płynącego po nad górą zamkową. Cały jej otwór i
kanał, prowadzący po nad ziemią do Dunajca, wyłożony był dużemi
płytami kamiennemi, które niedawnemi czasami na zbudowanie gorzelni
i zmurowanie kościołów parafialnych w przyległych wioskach; Domosławicach
i Filipowicach używane. Prócz tego głosi podanie miejscowe, iż z
zamku wysokiego na trzy piętra i pokrytego ładną czerwoną dachówką,
prowadził most bardzo długi na słupach aż na drugi brzeg
szerokiego Dunajca.
Nie pominąwszy żadnych szczegółów w opisie tych powalonych gruzów,
należy tu także napomknąć nieco o dziejach sławnego grodu
Melsztyna. Czas zbudowania tego zamku sięga najodleglejszej starożytności,
albowiem już w trzynastym wieku wspominają o nim dzieje polskie,
naznaczając go za mieszkanie królowej Kindze, czyli Kunegundzie, po
śmierci męża swego Bolesława Wstydliwego, króla polskiego, r.
1279 przypadłej. Następnie posiadali Melsztyn, czyli jak go dawniej
zwano, Mielsztyn: Leliwici, których przodek Spicimir, podług podania
kronikarzy, przez króla Władysława Łokietka, z zamku Mondstern, leżącego
nad Renem w Niemczech, do Polski powołany i za okazaną królowi w
czasie wygnaństwa gościnność, znacznemi dostojeństwy i posiadłościami
obdarzony. Syn tegoż Spicimira, hrabi na Tarnowie, roku 1330. Jaśko
zwany, otrzymał działem po ojcu w dziedzictwie Melsztyn i zamek na
nowo odmurował, albowiem ząb czasu znacznie go nadwerężył.
Potomek jego największej dopiął chwały u narodu; imię tego męża
dotąd z czcią wymawiane bywa. I któż nie zna sławnego Spytka z
Melsztyna? O nim to prawdziwie można powiedzieć, iż w zbroi został
wychowany, albowiem chłopięcą prawie jeszcze ręką ucierał się mężnie
z Tatarami. Cnoty te, a nadewszystko roztropność i umiarkowanie w
działaniu, zjednały mu wielki szacunek u króla i narodu, jakoż
zaraz w ośmnastym roku życia swego, w nagrodę za poniesione trudy,
dostąpił krzesła województwa krakowskiego, a później
sandomirskiego. Spytek te urzędy godnie piastował, radą swą mocno
króla Kazimierza wspierał, a na sejmie wiślickim najbardziej nalegał
na wydanie praw, koło których mądrze pracował. Zawojowaniem Rusi
Czerwonej (galicyjskiej) dzielnie Spytek kierował, i jemu tylko podziękować
trzeba, że się żyzne kraje pod berło polskie dostały. Zostawszy w
nowo przez się zawojowanym kraju starostą lwowskim, po śmierci króla,
sprzeciwiał się zamachom chytrego Ziemowita, księcia mazowieckiego,
o koronę polską , i najmocniej wybór Władysława Jagiełły, księcia
litewskiego, na króla polskiego, popierał. Wdzięczny Władysław
darował Spytkowi, przy wstąpieniu na tron, drogie swe sandały, złotem
i perłami ozdobne. R. 1396 wysłał go król na zdobycie Wielunia,
Ostrzeszowa i Bolesławic, po której to wyprawie r. 1397. dostał w
podarunku od króla włości Lubliniec, Strzelec, Domaraz, Olesno i
Gorzowo. Dzielny ten mąż i zasłużony senator, poległo roku 1399.
z niewymownym żalem całego narodu w walce przeciw Edydze, wodzowi
tatarskiemu. Wnuk Spytka, Jan z Melsztyna, po śmierci brata swego, w
bitwie pod Chojnicami poległego, zamek odziedziczył. W tymże czasie
Melsztyn służył za przytułek Jakóbowi Sienińskiemu, biskupowi
krakowskiemu, którego Papież mimo woli króla na tę godność powołał.
Protekcya ta zjednała Janowi z Melsztyna niełaskę, która jednakże
później ustała, gdy do zgody między biskupem a królem Kazimierzem
Jagiellończykiem przyszło. Jan umarł bezpotomnie, a Melsztyn
dostał się nazad domowi Tarnowskich. Anna Tarnowska, wdowa po Odrowążu,
wojewodzie ruskim, zaślubiona po drugi raz Mikołajowi Jordanowi,
kasztelanowi wojnickiemu i staroście spiskiemu, uczyniła Jordanów
dziedzicami Melsztyna. Nowy właściciel Melsztyna odznaczał się
tedy swem bogactwem w Polsce i aż do roku 1504. żupy wielickie
i bocheńskie w zastawie trzymał, dopóki je Bonar dla króla za
12,000 czerwonych złotych nie wykupił. Wawrzyniec Spytek Jordan z
Zakliczyna, pan na Melsztynie, kasztelan krakowski, starosta przemyski
i czchowski, umarł roku 1568. jako ostatni męski potomek familii
Jordanów na Melsztynie, zostawiwszy pięć córek, które za
najznakomitszych wtedy w Polsce powydawał, jako to za St. Bonara,
Wapowskiego, Kaspra Zebrzydowskiego, Piotra księcia Zbaraskiego i
Samuela Zborowskiego. Melsztyn dostał się Taszyckim. gorliwym
zwolennikom aryanizmu, a później Tarłom, z których Zygmunt na
Zakliczynie i Melsztynie, kasztelan sądecki, roku 1622. pierwszy OO.
Reformatów do Polski sprowadził. Zygmunt Alexander, kasztelan
przemyski, sądecki i bełzki, sławny w walkach ze Szwedami,
Kozakami, Tatarami i Turkami, był ostatnim panem z rodziny Tarłów
na Melsztynie, poczem zamek na dom Lanckorońskich w dziedzictwie
przeszedł.
Podczas konfederacyi barskiej zdobyli zamek melsztyński Konfederaci,
którzy, leżąc przez długi czas obozem pod Zakluczynem,
Lubomirskiego, trzymającego stronę króla, ku sobie nakłonić
chcieli. Jednakże wkrótce wpadli Kozacy na Melsztyn, a zamek przez
nich złupiony i zapalony, więcej z swych gruzów nie powstał.
Ż. P.
Podziękowania
dla Wielkopolskiej Biblioteki Cyfrowej za zgodę na publikację.
Oryginalny
artykuł dostępny pod adresem:
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmetadata?id=26745&from=publication&tab=1
dodano:
21 maja 2008
|