"Dwie Ikony" - Ewa Jednorowska
W 1604 roku niezwykła wieść
obiegła całą Rzeczpospolitą. Oto na dworze wojewody sandomierskiego
Jerzego Mniszcha pojawił się nieznany nikomu młody człowiek, który
twierdził, że jest synem cara Iwana IV, Dymitrem. Opowiedział sensacyjną
wręcz historię. Oto jako dziecko uszedł cudem śmierci z rąk siepaczy
nasłanych przez cara Borysa Godunowa, który przejął tron. Odtąd ukrywał
się w monastyrze. Ułatwiono mu tam ucieczkę do Polski. Rzekomy carewicz
prosił o pomoc w odzyskaniu tronu, obiecując korzyści polityczne.
Uzyskawszy poparcie króla Zygmunta III Wazy magnaci polscy zorganizowali
wyprawę. W październiku 1604 roku wojska polskie przekroczyły granicę
państwa moskiewskiego, zajmując 20 czerwca następnego roku Moskwę.
W wyprawie tej brał również udział Zygmunt Tarło, kasztelan sądecki,
właściciel zamku i dóbr melsztyńskich. Towarzyszyła mu żona Barbara,
wnuczka Spytka Wawrzyńca Jordana.
Panowanie Dymitra trwało niecały rok. 27 maja 1606 roku wybuchło w
Moskwie powstanie przeciwko Polakom. Samozwańczy car został zabity.
Pachołkowie kniazia Szujskiego, który stanął na czele rewolty wtargnęli
do kwatery do kwatery zajmowanej przez Tarłę z zamiarem zabicia
kasztelana. Widząc zagrożenie, dzielna Barbara zasłoniła sobą męża,
otrzymując kilka ciosów zanim nie nadeszła pomoc.
Wracając do Polski, pani ta kupiła dwie ikony Matki Boskiej określane w
Inwentarzu z 1618 roku jako „Moskiewska”. Początkowo umieszczono je w
melsztyńskim kościele parafialnym, jak świadczy zapis we wspomnianym
Inwentarzu. Wkrótce jedna z ikon znalazła nowe miejsce. Pobożni
małżonkowie wraz z córką Teofilą postanowili wybudować w niedalekich
Domosławicach drewnianą kaplicę, jako wotum dziękczynne za ocalenie z
niebezpieczeństwa w czasie niefortunnej wyprawy.
Obraz Matki Bożej zwanej odtąd Domosławicką szybko zyskał sławę
cudownego wizerunku, co poświadczają dokumenty wizytacyjne biskupa
Kunickiego z 1736 roku. W końcu XVIII wieku na miejscu kaplicy powstał
murowany kościół.
W 1770 roku nadeszły złe czasu dla zamku melsztyńskiego. Podpalony przez
kozaków, ograbiony i zdewastowany stał się ruiną. Stojący na niedalekim
wzgórzu średniowieczny drewniany kościół parafialny fundacji Leliwitów,
pozbawiony dotychczasowych opiekunów również groził zawaleniem. Za
zezwoleniem biskupa krakowskiego utworzono nową parafię w Domosławicach,
gdzie stanął wspomniany już kościół ufundowany przez Antoniego
Lanckorońskiego, do którego przeniesiono paramenty liturgiczne
(monstrancja, kielichy), ornaty, a także XV-wieczną chrzcielnicę.
Kościoły w pobliskim Zakliczynie, związanym od XVI wieku blisko z
zamkiem melsztyńskim, otrzymały również „pamiątki”.
Do kościoła parafialnego pw. św. Idziego Opata trafiły dwa obrazy.
Jednym z nich był XVII-wieczny Veraicon (Chrystus Przemieniony), czczony
dotąd w kaplicy zamkowej, drugim, pochodzący z tego samego czasu,
wotywny obraz Ukrzyżowania. Znajdują się tu one do dnia dzisiejszego.
Druga ikona Matki Bożej trafiła do kościoła OO. Franciszkanów. Możemy ją
oglądać na ścianie prezbiterium.
Obie omawiane ikony cechuje podobieństwo stylu oraz kolorystyka.
Ponieważ Madonna z Domosławic ma już swą literaturę, zajmiemy się
szerzej obrazem zakliczyńskim. Artysta umieścił postać Marii z
Dzieciątkiem na tle ciemnoczerwonej kotary (symbol królewskiej
godności). Matka Boża o pięknej subtelnej twarzy skłania głowę ku
Chrystusowi, wskazując Go jako Dawcę łaski. Wzrok kieruje na modlących
się ludzi, jakby zachęcała do powierzania jej swych trosk. A dzieciątko
wpatrzone w Matkę gotowe wysłuchać każdej Jej prośby, jako Pośredniczki
miedzy Niebem i Ziemią.
W kolorystyce dzieła dominują barwy jasne. Błękitny płaszcz i
jasnoczerwona suknia Madonny oraz różowa koszulka i jasnobrązowa
narzutka okrywająca nóżki Dzieciątka. Nad głowami obu Postaci złote
nimby.
Obie ikony są nie tylko wybitnym dziełem sztuki, ale świadectwem
nabożeństwa przodków do Matki Bożej. A przecież my jesteśmy ich
potomkami!


Franciszkańska ikona.
dodano:
02 marca 2011
|